Polacy utracili ambicję budowania świata. Stali się biernymi konsumentami zewnętrznych produkcji ideowych. Obok braku umiejętności budowania własnych koncepcji i ubogacania nimi kultury europejskiej, światowej, zatracili również umiejętność czerpania, inspirowania się dorobkiem innych. Polacy nie potrafią spożytkować cennych pierwiastków dorobku sąsiadów, potrafią tylko biernie konsumować wątpliwej jakości produkty, które podano im pod nos.
Polska myśl nie wypracowała do tej pory stabilnej pozbawionej kompleksów postawy wobec dorobku innych narodów – nie kręgów cywilizacyjnych, ale właśnie narodów, które muszą przecież cechować się znaczną specyfiką wykształconą w ciągu wielu lat procesów tworzących strukturę kultur narodowych. W Polsce nie ma wypracowanego poglądu umiarkowanego, umiarkowanej postawy, według której cenne składniki kultur innych narodów byłyby adaptowane,a nie kopiowane bezkrytycznie na łono kultury polskiej - byłyby interpretowane w odniesieniu do polskiej specyfiki, potrzeb, wyzwań i interesów. Wreszcie relacja polskiej kultury do kultury zewnętrznej nie polegałaby na wchłanianiu zewnętrznych produktów cywilizacyjnych, ale na poczuciu obowiązku, pewnego nakazu przyzwoitości, aby wypracować na tyle spójny produkt kulturowy, intelektualny, aby móc eksportować go, przemycić jak najwięcej polskich produktów do kultury uniwersalnej.
Polskę o takim profilu nazywał właśnie Dmowski „Wielką Polską”. Termin ten przez wielu powierzchowni interpretowany jest w kategoriach imperialistycznych, choćby terytorialnie czy etnicznie. Nic bardziej mylnego. Wielka Polska Dmowskiego to nie Polska twardogłowa, taranem rozszerzająca granicę,myśląca na komendę i narzucająca argumentami siły własną optykę. Wielka Polska i silny polski naród, to naród potężny siłą obywatelskiej wspólnoty i intelektualnie na tyle rozwinięty, by stać się kulturowym wzorcem dla sąsiadów, by ubogacać polskimi produktami kulturę uniwersalną. Rolę kulturowego kreatora,wzorca – a może jak powiedzielibyśmy dziś: trendsettera - pełnić mogą jedynie narody będące w dobrej kondycji. Przez wieki pełnili je mieszkańcy Italii,później Francuzi czy Brytyjczycy, a wreszcie Amerykanie. Wielka Polska nadająca ton światowej kulturze uniwersalnej, czy wężej: kulturze zachodniej, to rzecz jasna marzenie odległe. Rozwój intelektualny i dobra kondycja narodu zależy jednak od tego czy choćby przyjmie się kurs na ten cel, poweźmie się ambicję zmierzania w tym kierunku, tak, by wypracować kulturowy potencjał, atrakcyjny choćby dla polskich sąsiadów. Czy to również jest ambicja nierealistyczna? Nie, w czasach najlepszej kondycji polska była kulturalnym kreatorem w ogromnej przestrzeni Europy Środkowej i Wschodniej, polska kultura emanowała na narody ościenne, język polski był językiem znanymi poważanym.
Nie jest możliwym realizacja tego ambitnego projektu przy postawie izolacjonistycznej, hermetycznie zamkniętej tak na kultury sąsiednie, jak i dorobek uniwersalny. Z drugiej strony jest to wykluczone przy postawie pełnego kompleksów konsumenta, który z jednej strony wyłącznie chłonie i transmituje dorobek zewnętrzny, z drugiej strony elementy własnej tożsamości i własnego dorobku narodowego traktuje jako kulturalny balast, jako zwulgaryzowaną antykulturę.
Polskie nieszczęście polega na tym, że rodzime elity pogrążone są w – szalenie nieproporcjonalnej – ale jednak dychotomii. Lwia część elit przejawia postawę konsumencką, niewielka część elit natomiast postawę izolacjonistyczną. Postawa „Wielkiej Polski” czy inaczej postawa aktywna, kreacjonistyczna występuje w ilościach śladowych, a przecież jest to i winna być postawa właściwa dla wszelkich elit intelektualnych bez względu na narodowość. Więcej nawet, jest to postawa konstytutywna dla elit. Nie sposób zrozumieć jak można mówić o elitach, które nie są płodne intelektualnie, które nie mają ambicji tworzenia produktów ideowych i kulturalnych, zadowalając się jedynie konsumowaniem i aplikowaniem produktów powstały chna zewnątrz. Polski inteligent przestał być pisarzem i zadowolił się rolą skryby. Powinno być to degradacją, powodem do wstydu, jest natomiast powodem do opacznie rozumianej dumy, buty i pogardy. Na ten temat jednak napisano sporo. Mniej uwagi poświęcono właśnie postawie kreacjonistycznej.
Wydaje się, że największym polskim przekleństwem w relacjach z innymi narodami jest brak wypracowania stosownej postawy wobec ich dorobku kulturalnego. Mowa tutaj o relacjach w obu kierunkach – tak w zakresie importu kultury na polskie łono jak i w zakresie polskiego eksportu, a w istocie jego braku.
O demokratach narodowych zwykło się pisać jako o przedstawicielach ciemnogrodu, ksenofobach hermetycznie zamkniętych na wytwory obcej sfery intelektualnej. W tych demonicznych obrazach endek to troglodyta, intelektualny wandal, który akceptuje tylko kulturę własnego narodu a i tę wulgaryzuje przez ślepe posłuszeństwo, militaryzm i nakaz jednomyślności. Zarzuty te wynikają z elementarnej niewiedzy,która nie uchodzi osobom aspirującym do miana elity,stąd też warto po prostu odesłać do historycznych źródeł. Idąc dalej tropem tych zarzutów, endek jeżeli już czerpał z myśli innego narodu to była to myśl pokrewna jego ideologii, na przykład ideologia faszyzmu włoskiego a nawet nazizmu. Bezpodstawność tego rodzaju zarzutów razi na tyle, że nie pozostaje nic innego, jak znowu odesłać do źródeł, w których tak Dmowski, jaki wielu innych czołowych demokratów narodowych poddają krytyce tak włoski faszyzm, jak i hitleryzm w szczególności. Na temat krytycznej postawy wobec tych ruchów napisano również bardzo wiele, przytoczyć można choćby słowa R. Ziemkiewicza „Skoro wiemy już, że żadnych pochwał dla Hitlera znaleźć u Dmowskiego się nie da, to zobaczmy jeszcze, za co go krytykuje. Otóż, podobnie jak Mussoliniego − za„zasadę wodzostwa", za to, że jego rewolucja „nie wprowadziła nowego ustroju, ani nawet nie posiada go dotychczas w swym programie. Zastępuje go dyktatura. Ta zaś nie może być niczem więcej, jak urządzeniem tymczasowem". Tym bardziej, że, jak stwierdza Dmowski w innym miejscu „wyjątkowe jednostki zwykle nie mają godnych następców".
Otóż narodowi demokraci przez siłę narodu rozumieli przede wszystkim jego siłę kulturalną, duchową, zdolność do jak największej obecności w kulturze uniwersalnej, do tworzenia jej według własnych koncepcji. Dziś pewnie można by było taką siłę określić jako soft power. Skoro jest siła, to musi ona z czegoś wynikać. Nie można jej jedynie sprowadzać do dobrej kondycji rodzimych intelektualistów. Endecka soft power to tak siła intelektualna, ale i emancypacyjna wobec słabszych postawa elit, poczucie tożsamości i wspólnoty narodowej i obywatelskiej, rozwój potencjału gospodarczego zwłaszcza w sferze prywatnej oraz budowa sprawnego państwa. Soft power w trym rozumieniu nierozerwalna jest z dobrą kondycją narodu.
Siłą rzeczy w tej optyce wykluczyć należy, że wypracowanie takiego potencjału jest możliwe tak w warunkach dominującej postawy hermetycznej jak iw warunkach dominowania – co ma miejsce właśnie– postawy konsumpcyjnej, połączonej z deprecjonowaniem rodzimego dorobku. Postawa konsumpcyjna zakłada intelektualną kapitulację, z natury rzeczy stoi więc ona na przeszkodzie wypracowaniu własnych produktów intelektualnych wysokiej klasy.
Postawa izolacyjna z kolei nie tylko uniemożliwia wolną konkurencję idei, bo tylko w takich warunkach można osiągnąć produkt klasowy, ale także pozbawia siłę elementu mierzalności i porównywalności według uniwersalnych jednostek, wreszcie siłą rzeczy uniemożliwia jej eksport.
Postawa izolacyjna uniemożliwia też import surowców, czy wręcz podsystemów, a z drugiej strony inspiracji. Skrajnym optymizmem jest zakładanie, że to wszystko znajdziemy na rodzimym gruncie. Tego rodzaju czerpanie, czy inspirowanie nie ma jednak nic wspólnego z bezkrytycznym transferem obcych idei na rodzimy grunt, zresztą zwykle w sposób nieumiejętny i ze znacznym opóźnieniem.
Nie ulega wątpliwości, że nie zawsze dyfuzja kulturalna ma charakter twórczy, demokratyczny, a przy tym ubogacający. Czym innym jest kulturowa ekspansja mająca na celu asymilację, wrogą neutralizację tożsamości narodu sąsiedniego, a czym innym wypracowanie produktu kulturalnego uznanego i powszechnie powielanego. Często obserwujemy starcie kultur. W perspektywie światowej nie tak dawno mieliśmy do czynienia ze starciem kultury amerykańskiej i sowieckiej. W węższym wymiarze walka ta zwykle toczy się na terenach przejściowych, przejmowanych raz po raz przez sąsiadujące państwa, oraz terenach okupowanych czy objętych zaborem. Wiele polskich terenów wrogiej ekspansji kulturowej doświadczało wielokrotnie. Tego rodzaju wieloletni nacisk doprowadził do desłowianizacji, czy depolonizacji całych terenów od Łaby na wschód, w tym bliższych Polsce terenów Pomorza Zachodniego czy Prus Wschodnich. Przy czym rozróżnić należy raz jeszcze asymilację ewolucyjną-pokojową, będącą skutkiem atrakcyjności kultury sąsiedniej – taką jaką była polonizacja na Kresach Wschodnich, od asymilacji przymusowej,prowadzonej za pomocą szykan etnicznych, takiej, jak w zaborze pruskim symbolizowanym przez wóz Drzymały.
Demokraci narodowi za najgroźniejsze dla narodu zaraz po biologicznym wyniszczeniu uznawali spustoszenie w strukturze tożsamości narodowej, a więc wynarodowienie. Było to dla nich znacznie groźniejsze niż utrata państwowości. W hierarchii polskich wrogów na pierwszym planie znajdują się więc ci,którzy dopuścili się biologicznej eksterminacji Polaków, albo też istnieje z ich strony takie zagrożenie. Na drugim miejscu jednak znajdują się ci, którzy skutecznie przeprowadzili wobec nas politykę wynaradawiania albo też takie działania są z ich strony prawdopodobne.
Przeciwnikiem wagi ciężkiej są dla Polaków – według demokratów narodowych – nie narody agresywne, lecz w swej substancji słabe, niewykształcone, na niewielkim poziomie rozwoju, ale narody, które używając nawet subtelniejszych środków, prowadzą efektywniejszą politykę wymierzoną w polską substancję kulturową, w tożsamość narodową. Przede wszystkim z tego powodu to właśnie politykę pruską, nie politykę rosyjską endecy uważali za najgroźniejszą. To Berlin skutecznie miażdżył świadomość narodową Polaków,czego po dziś dzień pozostaną symbolami Kulturkampf, Hakata, czy Dzieci Wrześnieńskie. Kulturowe Drang nach Osten było niestety piorunująco skuteczne, wspomagane silnym ramieniem państwa i gospodarki niemieckiej. To rzeczywiście była „Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy” jak w serialu Jerzego Sztwiertni i według endeków była to wojna najtrudniejsza. Mieszkańcy zaboru pruskiego, Wielkopolanie, Ślązacy, Kaszubi stoczyli wycięczającą, zwycięską,ale tak bardzo niedocenianą walkę. Stawili oni czoła potężnej kulturowej machinie, skutkiem czego pod względem rozwoju świadomości, rozwoju społeczeństwa obywatelskiego, nowoczesnego postrzegania prawidłowości życia zbiorowego mieszkańcy zaboru pruskiego. Nauczeni doświadczeniem cenili dbałość o polską kulturę, przy jednoczesnym poszanowaniu polskiej własności, ziemi i przemysłu, polskich organizacji społecznych. Można nawet pokusić się, że najbardziej ukochanymi dziećmi Romana Dmowskiego byli Wielkopolanie. Dmowski chciał być nawet pochowany w Poznaniu, a wiele lat mieszkał w Chludowie kilkanaście kilometrów od stolicy Wielkopolski. Zresztą miłość ta była odwzajemniona w lwiej części ziem zachodnich poparcie w wyborach parlamentarnych (choćby w 1922 r.) dla list endeckich przekraczało 50% a w niektórych miejscach nawet 70%.
Dmowski, co dla endeków było znamienne, cenił twórcze, nieszablonowe myślenie. Tylko takie mogło bowiem dać cenne owoce roboty intelektualnej. Lwia część polskiej inteligencji na przełomie wieków miała w swojej biografii endeckie epizody. Z uwagi na jakość intelektualnej pracy tak Dmowski, jak i inni endecy podpatrywali rozwiązania stosowane w innych krajach. Przywódca endecji często podkreślał rolę inspirujących podróży. Wbrew wspomnianym topornym zarzutom Dmowski nie inspirował się faszystowskimi Włochami czy Niemcami. Z uznaniem odnosił się do Anglosasów, tak do Amerykanów, jak i Brytyjczyków– do tych drugich chyba najbardziej. Podziwiał również obywatelską postawę Japończyków, którą zaobserwował podczas podróży w 1904 r. Nowoczesność Polaka według Dmowskiego była nowoczesnością jak najbardziej polską, ale zainspirowaną wieloma rozwiązaniami, często właśnie anglosaskimi. Dmowski doceniał obywatelską postawę społeczeństwa brytyjskiego oraz realizm polityczny i trzeźwość brytyjskich rządów. Nie można jednak posądzić go o bezkrytyczne kopiowanie gotowych wzorców.
Mimo sceptycznego stosunku do polityki niemieckiej, do siły niemieckiej polityki kulturowej w czasach zaborów, a może właśnie ze względu na tę siłę Dmowski Niemców szanował. Cenił dokładność, sumienność i zorganizowanie społeczeństwa i władzy publicznej w Niemczech. Wiele tych cech przejęli w mniejszej lub większej mierze mieszkańcy zaboru pruskiego. Musieli w tych płaszczyznach wznieść się na wyżyny, jeśli chcieli stawić czoła pruskiej potędze. Im bardziej daną zbiorowość Dmowski cenił tym bardziej, tym wyżej – w przypadku sprzecznych interesów – umieszczał ich w hierarchii polskich przeciwników politycznych.
Żywioł niemiecki był dla lidera demokracji narodowej absolutnym liderem tej niechlubnej klasyfikacji. Tuż za nią plasował się żywioł żydowski. Żydzi nie byli główną mniejszością narodową w czasach II Rzeczpospolitej. Liczebnie ustępowali Ukraińcom. Łącznie Rusinów: Ukraińców i Białorusinów żyło w ówczesnej Polsce dwa razy więcej aniżeli Żydów. Zresztą w zakresie ostentacyjności w manifestacji swojej niechęci do państwa polskiego Ukraińcy i Białorusini nie mieli sobie równych. Ich aktywność terrorystyczna, antysystemowazaangażowanie w KPP w tym KPZU i KPZB oraz OUN czy Hromadzie były widoczne i spektakularne.
To jednak mniejszość żydowska zajmowała endeków najbardziej. Stanowiło to swego rodzaju skutek uznania dla zdolności tego narodu. To nie separatyści ukraińscy wywoływali zatroskanie demokratów narodowych. To szalenie uzdolniony naród żydowski, z ogromnym potencjałem intelektualnym, dynamicznie i masowo sięgający po najwyższe stopnie edukacji, świetnie zorganizowany i wreszcie posiadający niepospolite zdolności gospodarcze poparte potęgą własnościową. Doskonale byłoby mieć takiego sojusznika, gorzej jeśli taki żywioł ma się przeciwko sobie.
Separatyzm mniejszości żydowskiej był mniej ostentacyjny niż w przypadku mniejszości ukraińskiej czy białoruskiej. Hermetyczność kulturowa i niebywała odporność na asymilację w połączeniu z dominacjami w sferach kluczowych dla życia narodu skrzyżowały interesy Polaków i Żydów. Żywioł żydowski tworząc hermetyczną odrębność zwłaszcza gospodarczo-własnościową z stał się konkurentem dla Polaków – było nie było gospodarzy II RP. Dynamizm rozwoju organicznej odrębności mniejszości żydowskiej przypada na wiek XIX oraz początek wieku XX. To właśnie wówczas, a nie wcześniej, przed wiekami, pojawiły się tarcia między oboma narodami. Tak więc zarówno czynnik etniczny, kultowy, jaki religijny w świetle przyczyny zachwiania dobrosąsiedzkich relacji obu narodów uznać należy za dalece poboczne, wszak istniały one znaczenie wcześniej i nigdy nie powodowały tarć na większą skalę.
Dwa najgroźniejsze z punktu widzenia polityki polskiej w optyce endeków żywioły (żydowski i niemiecki) przedstawiały w oczach tych pierwszych przeciwnika wagi ciężkiej. Aby z takim przeciwnikiem toczyć wyrównaną rywalizację należy się samodoskonalić,zwłaszcza w sferach, w których konkurenci dopracowali się zdolności mistrzowskich. Stąd też lata tarć na zachodnich rubieżach kraju wyrobiła w mieszkańcach zachodnich obszarów szczególne zdolności. Podobnie również rywalizacja, zwłaszcza w sferze gospodarczej, miała również swoje pozytywne skutki w zakresie zbierania cennego doświadczenia. A przyznać należy, że na polu gospodarczym, finansowym czy naukowym to mniejszość żydowska stawała w roli faworyta, zbiorowości silniejszej, a często i znacznie liczniejszej.
Trudno w endeckiej publicystyce odnaleźć słowa uznania skierowane wobec Ukraińców, Białorusinów, Litwinów czy Rosjan. Analiza ich dorobku gospodarczego, kulturowego, intelektualnego w sensie narodowym nie mogła z pewnością być zajęciem szczególnie pasjonującym. Co innego Niemcy i Żydzi. U nich zaobserwować można – mimo często kulturowych, czy wręcz cywilizacyjnych różnic – wiele cennych elementów, które mogłyby wręcz stanowić surowiec dla rozwoju zbiorowości polskiej.
Endecy czuli się obrońcami polskiego interesu narodowego. Nie odmawiali prawa, a wręcz uważali za naturalne, że inne narody mają swoich przedstawicieli, którzy kierują się własnym egoizmem narodowym. Ten stan rzeczy, mimo przemeblowania relacji międzynarodowych, ma miejsce do dziś dnia, choć towarzyszy mu inny język i inne instytucje. Wszędzie,poza Polską, jest to truizm. Mimo twardego reprezentowania polskiego interesu narodowego, który siłą rzeczy często ścierał się z interesami separatystycznie nastawionych mniejszości, endecy nie dążyli do państwa jednolitego narodowo. W ostatnim czasie Marek Jan Chodakiewicz przypomniał słowa Adama Doboszyńskiego, który pisał w 1947 r. „Polska czekać musiała tysiąc lat na pojawienie się hasła, że Rzeczpospolita zamieszkała być powinna wyłącznie przez Polaków. Hasło to wysunęła i urzeczywistniła u nas dopiero agentura sowiecka, nie znajdziemy go u żadnego z polskich myślicieli”.
Polacy czerpali całymi garściami z kultur narodów tworzących Rzeczpospolitą. Ogromne piętno,zwłaszcza na polskiej tożsamości kresowej, wywarły mniejszości rusińskie, tak duże, jak choćby mniejszość ukraińska czy białoruska, tak i mniejsze jak choćby zbiorowości łemkowskie, huculskie czy inne. Nie mały wpływ – rzecz jasna – miały również kultury narodów bałtyckich: litewska i łotewska, a także ormiańska, tatarska czy last but not least rosyjska. Polskość kresowa, która kształtowała się przez całą I Rzeczpospolitą by dokonać swego żywota w 1945r. stała się dominującą odmianą polskości w naszej kulturze. Polskość, która wydała Mickiewicza i Słowackiego, Wilno i Lwów, wyrosła w tyglu narodów,to w tym tyglu wykrystalizował się Polak o duszy, do której dziś wielu wzdycha z nostalgią. Polskość jest więc uboga, jeżeli wyzuta jest z interakcji z innymi kulturami narodowymi, interakcji, która wykształciła się i trwała w czasach Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Nostalgia za starymi sąsiadami dziś widoczna jest coraz częściej zwłaszcza wobec żywego zainteresowania kulturą polskich Żydów. Walcząc o polski interes narodowy, wzmacniając przy tym koncepcje zachodnie i ideę piastowską endecy tych oczywistości nigdy nie przekreślali.
Rozważania te mają i muszą mieć znaczenie także w relacjach Polaków z innymi narodami w dniu dzisiejszym. Nadal graniczymy z jednym z najsilniejszych narodów świata: z Niemcami. Z Niemcami, którzy skutecznie, przy pomocy wybitnie nowoczesnych metod, instytucji, ale i języka realizują własny interes narodowy. Realizują swoje cele za pośrednictwem nowoczesnych instytucji międzynarodowych z Unią Europejską na czele, są liderem nowoczesnych ideologii obyczajowych, multikulturowych, ekologicznych. Z pozoru więc wydaje się, że polityka niemiecka straciła optykę konsekwentnego realizowania interesu narodowego. Główne siły polityczne Niemiec ocenia się jako siły dotknięte erozją, degradacją, czego przykładem ma być choćby odejście CDU i CSU od chrześcijańskich wartości obyczajowych i kulturalnych. Nic bardziej mylnego. Chadeckie z nazwy rządy ustąpiły co prawda miejsca w kwestii polityki obyczajowej, ale nie ma w Europie skuteczniejszej formacji realizującej interesy narodowe. Czy niemieccy chadecy są więc w istocie nowoczesną wersją narodowców?
Przy tych wszystkich kosmetycznych kwestiach Niemcy nie zagubili dobrze nam znanych pruskich pierwiastków, które, choć dla Polski często obce i groźne, muszą budzić uznanie. Dziś stanowić mogą – po raz kolejny – z jednej strony zagrożenie dla polskich interesów, z drugiej strony inspirację do wzbogacania własnych rozwiązań, własnych produktów ideowych. Rywalizować, podpatrywać, wnosić się na wyższy poziom, doskonalić własny produkt i eksportować go,polonizować europejski dyskurs. Nie dotyczy to przecież tylko Niemców. Jak zawsze warto zwrócić uwagę na Anglosasów – tak Amerykanów, jak i Brytyjczyków. Z nowymi rozwiązaniami na parnas światowych mocarstw wchodzą Indie, z wieloma rozwiązaniami,które zwrócić powinny naszą uwagę przede wszystkim w zakresie problemów państwa postkolonialnego, ale też choćby nowych technologii realizowanych w dość ubogim społeczeństwie. Z nowymi produktami w wielu dziedzinach wychodzą Chiny, które mając już status mocarstwa walczą na wszystkich polach o pozycję hegemona. Zwracają więc uwagę tak ich koncepcje gospodarcze, jak i te dotyczące systemu politycznego, pozornie archaicznego, jednak w wielu miejscach przedstawiającego innowacyjnego rozwiązania, także oferta chińskiej soft power wydaje się coraz bardziej konkurencyjna.
Żydzi poprzez niespotykaną w dziejach świata hekatombę zniknęli z polskiego krajobrazu. Pozostawili po sobie pustkę kulturalną, gospodarczą, społeczną. Mimo rywalizacji między Polakami i Żydami o przestrzeń gospodarczą w czasach II RP nigdy nie leżało w polskim interesie całkowite wypchnięcie ludu Izraela z obszarów konkurencji. Dziś po naszych wielowiekowych sąsiadach pozostało niestety tylko wspomnienie. Państwo, które stworzyli Żydzi – Izrael, przy zaangażowaniu wszystkich zdolności, z których słynie lud Izraela może być w wielu aspektach inspiracją dla Polaków. Izrael usytuowany jest wszak w skrajnie trudniejszym otoczeniu geopolitycznym. Uznanie budzi polityka obronna, bezpieczeństwo wewnętrzne, koncepcja służb tak wywiadu jak i kontrwywiadu, z drugiej zaś strony polityka zagraniczna w perspektywie posiadania wielu przeciwników, oraz rola diaspory.
Zasygnalizowane wyżej kwestie zwracają uwagę,jak ważną rolę mogą spełniać zewnętrzne inspiracje w budowie własnych, rodzimych koncepcji. Można powiedzieć, że Polacy mają dziś oczy otwarte na produkty płynące z zewnątrz. Jak wspomniano jednak wcześniej, jest to postawa konsumpcyjna. Beznamiętne kopiowanie rozwiązań, często nieumiejętne,nie może stanowić bodźca do tworzenia własnych produktów. Co więcej, nawet tak rozumiana konsumpcja nie jest naśladowaniem szerokiego spektrum wypracowanych na zewnątrz koncepcji – konsumpcja ta ogranicza się do najbardziej wątpliwych produktów, jeśli nie wprost szkodliwych, to choćby niewielkiej wartości. Polacy nie dokonują selekcji,posłusznie konsumując produkty intelektualne, które dla nich przeznaczono.
Polacy zatracili ambicję do zbudowania własnego potencjału i własnych koncepcji, które pozwoliłyby zorganizować region, zainteresować Europę. Polacy utracili tę podstawową dla żywotnych narodów ambicję by wypracowywać własne rozwiązania kulturowe,polityczne, ideowe i doskonalić je tak, aby z chęcią były przejmowane przez sąsiadów. Jest to poważna narodowa dysfunkcja, która bierze swój początek w upadku elit oraz cech i ambicji dla elit właściwych. Tak samo również w stosunku do wytworów innych narodów podchodzimy albo skrajnie sceptycznie –rzadziej – albo konsumpcyjnie. Nie inspirujemy się,nie czerpiemy surowców z innych myśli, bo nie tworzymy polskiej myśli nie przekonujemy do niej Europy i świata. Jakże dobitnie w tej sytuacji brzmią słowa Dmowskiego z „Myśli nowoczesnego Polaka”: „Czyż szlachetna duma narodowa nie nakazuje nam dążyć do wyniesienia swego narodu na tak wysoki szczebel cywilizacji i twórczości wszechstronnej,ażeby od nas brano w przyszłości tak, jak myśmy brali od innych i jak dziś bierzemy? I czyż nie jest to najlepiej pojęty obowiązek względem ludzkości”?
Bartłomiej Królikowski
Bartłomiej Królikowski – Wicestarosta Pyrzycki, prawnik.