Polska persona non grata w Holandii
Napisane przez Angelika ZapaśnikWedług Głównego Urzędu Statystycznego, tylko w roku 2012 Polskę zdecydowało się opuścić ponad 2 miliony mieszkańców, czyli o 70 tysięcy więcej niż w roku poprzednim. Ponad 80% z nich wybrało kraje Unii Europejskiej, takie jak: Wielka Brytania, Niemcy, Irlandia, Włochy i Holandia, na której szczególnie zostanie skupiona uwaga.
Niepokojące są badania, które informują, że ponad 70% z tych osób zadeklarowało powód swojej emigracji jako podjęcie lub poszukiwanie pracy. Od razu nasuwa się pytanie: czy rząd poważnego państwa nie powinien zapewnić swoim obywatelom godziwych warunków na tyle, aby nie musieli szukać ich gdzie indziej? Jak informują nas dane z rankingu ONZ, który badał jakość i poziom życia we wszystkich krajach świata, w 2011 roku Holandia zajęła trzecie miejsce, przy czym Polska była 39.
Emigracja zarobkowa z Polski rozpoczęła się po 1989 roku, jednak zdecydowanie nasiliła się po 2004, kiedy wstąpiliśmy do Unii. Jeśli chodzi o Holandię, to tylko dwa lata temu napłynęło do kraju tulipanów około 20 tysięcy mieszkańców Polski. Jeszcze w 2008 roku Minister Pracy i Spraw Społecznych Henk Kampf zaznaczył, że napływ imi- grantów zarobkowych z Polski jest jednym z najważniejszych wydarzeń ostatnich lat, o ile pracują, napędzając niderlandzką gospodarkę, a nie składają wniosków o zasiłki, wtedy są mile widziani. Obecnie oficjalnie w rejestrach miejskich zameldowanych jest już 87 tysięcy Polaków.
Jak postrzegani jesteśmy przez holenderskie media? Przejrzałam wiele forów internetowych, by dowiedzieć się co myślą o nas zwykli obywatele Holandii. Nic dziwnego, że jesteśmy nazywani drugimi Marokańczykami. Oczywiście, nie zawsze powielamy stereotyp Polaka pracującego za granicą, ale nasza migracja zarobkowa ma wiele wspólnego z napływem „gastarbeiterów” w latach 60. Problemy z Polakami w Holandii są takie same jak z innymi naszymi rodakami żyjącymi za granicą. Szczególnie trudno jest w pierwszej fazie przystosowywania się, kiedy wiele rzeczy utrudnia brak znajomości języka, swoich praw, niechęć do kraju zamieszkiwanego i zamykanie się tylko w środowisku polskim. Przecież świadomość swojego pochodzenia nie kłóci się z nauką holenderskiego, czy zapoznaniem się z ich kulturą. Ciekawostką jest, że w co czwartym holenderskim domu zamieszkiwanym przez cudzoziemców, odbiera się połączenie satelitarne rodzimej telewizji. Śledząc dalej fora internetowe, możemy zauważyć wiele dosadnych epitetów na temat naszej narodowości. Tworząc badania socjologiczne, oparte na anonimowych wypowiedziach Internautów, możnaby było dojść do wniosku, że jesteśmy za granicą znienawidzeni bardziej niż islamscy imigranci. Przykładów jest wiele, nie chcę cytować tych obraźliwych docinków. Najsłynniejszym wydarzeniem było stworzenie portalu, na którym wszyscy mogli pisać skargi na mieszkańców Europy Wschodniej i Środkowej. Nic w tym nadzwyczajnego by nie było, gdyby nie fakt, że został on założony przez słynnego polityka. Geert Wilders od kilku lat jest przywódcą Partii Wolności, którą stworzył. Trzeba przyznać, że lubi szokować i w sposób kontrowersyjny chciałby dojść do władzy, robiąc szum wokół swojej osoby. Nie można jednak zarzucić mu tchórzostwa, ponieważ wbrew wszelakiej poprawności politycznej, w roku 2008 opublikował odważny film „Fitna” krytykujący ideologię islamu. Jego egocentryzm i polityka antyimigracyjna, którą promuje, pozwoliły mu chyba zapomnieć, że właśnie to imigranci budowali przez lata jego ojczyznę. Z badań wynika, że prawie każdy Holender miał w ciągu ostatnich kilku pokoleń przodka cudzoziemca, a obecnie według oficjalnych danych ponad 25% ludności to obcokrajowcy. Strona meldpuntmiddenenoosteuropeanen.nl jest bardzo popularna, w ciągu kilku miesięcy na Polaków napłynęło już ponad 50 tysięcy skarg. Holendrzy odpowiadają na szereg pytań, których hasłem przewodnim jest zagadnienie „Czy Twoje życie stało się trudniejsze przez Polaka?” Od razu po założeniu strony przez Wildersa, reakcja była natychmiastowa i idea została skrytykowana nie tylko przez Ambasadę RP w Hadze, ale również przez innych polityków w całej Europie. Pomysł o tyle jest absurdalny, o ile takimi sprawami i skargami zajmują się inne instytucje i organizacje państwowe.
Polacy z kolei skarżą się, że przebijane są opony w ich samochodach, nie wpuszcza się ich do dyskotek, restauracji, a dzieci są wyśmiewane w szkołach. Raport Europejskiej Komisji przeciwko Rasizmowi i Nietolerancji skrytykowała holenderski rząd za to, że Polacy tam pracujący odczuwają dyskryminację i są bardzo źle traktowani. Od stycznia 2007 roku działa krajowa organizacja walki z dyskryminacją, która ma siedzibę w każdej prowincji lub Komisja Równego Traktowania. Istnieje również możliwość podpisania petycji przeciw dyskryminowaniu imigrantów na portalu związków zawodowych Polaków mieszkających w Holandii. Skarg z roku na rok jest coraz więcej, ale to zapewne nie ze względu na rosnący poziom nietolerancji, ale na rozpowszechnianie informacji o możliwości protestu wobec takich zjawisk i znajomości swoich praw na obczyźnie.
W tym przypadku powinniśmy wystrzegać się stereotypów. Nie każdy, kto wyjeżdża za granicę to przeciętnie inteligentny cwaniaczek, szukający łatwego sposobu zarobku, lubiący niewyszukane alkohole. Ale jeśli już decydujemy się na wyjazd na stałe, to czy nie powinniśmy przystosować się do warunków, jakie dyktuje nam kraj przyjmujący? Powinniśmy szanować ich kulturę i tradycje tak samo, jak byśmy sobie życzyli, aby goście naszego państwa to robili. Skoro pojawia się tyle skarg w naszym kierunku, to może statystyczny Polak będący na emigracji postępuje czasem niewłaściwie?
Jeśli chodzi o przystosowanie się do życia na obczyźnie, ważne są również różnice w mentalności. Dla Holendrów ważne są takie wartości jak „równość, wolność, samostanowienie”. Charakter przeciętnego mieszkańca kraju, w którym kwitną tulipany, został zdominowany przez mieszczaństwo. Już 400 lat temu połowa ludności mieszkała w miastach, podczas gdy w Rzeczypospolitej Obojga Narodów zdecydowana większość zamieszkiwała wsie. To miały znaczący wpływ na rozwój mentalności i różnic między naszymi narodami. U nas sarmacka natura nadawała życiu ton bardzo prywatny, u nich zwarta zabudowa wpłynęła na otwartość i zero prywatności. Ogromną rolę odgrywają parytety, co u nas – na szczęście - jeszcze nie jest tak bardzo popularne. Nic więc dziwnego, że w mediach zawrzało, gdy okazało się, że Holandia spadła w rankingu, który sprawdzał nierówność między kobietami i mężczyznami. Od razu pojawiły się przesłanki o tym, że kobiety mają za mały udział w gospodarce oraz polityce kraju. Dla porównania warto dodać, że Polska znalazła się w tym rankingu na miejscu 54.
Informacje w gazetach czy w telewizji holenderskiej na nasz temat są przeróżne. Może to jednak my jesteśmy za bardzo przewrażliwieni. Raz mówi się o alarmach ambasady, ponieważ było dużo utonięć, z czego wiele dotyczyło naszych rodaków. Innym razem na forach internetowych wrze dyskusja o tym, że Polacy nie znają kultury jazdy i nagminnie łamią przepisy, przede wszystkim dotyczące ograniczeń prędkości. Można czasem przeczytać o tym, że Polacy znów coś ukradli, kogoś pobili, czy nadmiernie spożywają alkohol. Jednak bez przesady, o wielu innych nacjach można dowiedzieć się tego samego.
W tamtejszej prasie można nawet przeczytać o tym jak głośnym echem odbija się w Polsce negatywny obraz Polaków kreowany przez holenderskie media. Popularna gazeta „De Pers” w sposób trochę ironiczny przedstawiła obszerny artykuł o tym jak my boimy się ksenofobicznej Holandii. Między wierszami dało się wyczytać co tak naprawdę chcieli dać nam do zrozumienia. Niejednokrotnie przecież docierały do nas złote myśli tamtejszych polityków o „polskim tsunami”, „bandzie analfabetów” czy „polskiej masie bezrobotnych”. Jak widać, nasi rodacy wolą być bezrobotni za granicą niż we własnym kraju. Stopa bezrobocia jest tam ponad dwu- krotnie niższa niż u nas. Zdecydowanym plusem dla osób z problemami finansowymi są tamtejsze świadczenia socjalne. Polacy najczęściej korzysta- ją ze świadczeń dla bezrobotnych, osób o niskich dochodach oraz zasiłku rodzinnego na dzieci. Maksymalna wielkość pierwszego wymienionego przeze mnie zasiłku, czyli „Werlkooshheidswet” to 720 euro miesięcznie, czyli prawie tyle samo co nasza średnia krajowa brutto. Prawie 30% – tyle ze swojego całkowitego dochodu narodowego przeznaczają Holendrzy na wszelkiego typu zasiłki i dodatki (do czynszu, ubezpieczenia zdrowotnego, na dzieci, itp) oraz służbę zdrowia. Mimo ostatnich nienajlepszych gospodarczo lat, wydatki te z roku na rok są większe. W 2010 roku holenderski budżet wydał na nie astronomiczną kwotę 179 miliardów euro. To o 5% więcej niż w 2009.
Według badań przeprowadzonych przez Instytut Badań Publicznych, zdaniem Nederlandczyków Polacy podejmują się nie tylko najcięższych prac, ale także je wykonują je sumiennie i rzetelnie” – tak twierdzi ponad 70% badanych, a prawie tyle samo jest usatysfakcjonowanych z pracy naszych rodaków.
A jednak Polska nie jest postrzegana tak źle, co szczególnie można zaobserwować wśród holenderskich przedsiębiorców. Łącznie przedsiębiorstw z holenderskim kapitałem funkcjonuje w naszym kraju już blisko 1,4 tys. To zazwyczaj małe i średnie firmy., ponieważ 60 % z nich zatrudnia mniej niż 50 pracowników, a ich roczne obroty wynoszą nie więcej niż 5 mln euro. Wspomniane firmy prowadzą najczęściej działalność usługową, która jest związana z transportem i logistyką oraz finansami. Trzy czwarte zapowiada rozwój działalności na naszym rynku, a ponad połowa planuje zatrudnić więcej pracowników. I to wszystko w ciągu dwóch najbliższych lat. Tak wynika z badania, jakie Holendersko-Polskie Centrum Promocji Handlu przeprowadziło wśród 49 holenderskich firm działających w Polsce.
Niestety, Holendrzy nie zawsze zdają sobie sprawę jak wiele zawdzięczają Polakom. Polonia w znaczącym stopniu wpłynęła na PKB Holandii, podnosząc je o 0,3%, nie wspominając o innych nacjach tam pracujących. Być może nie pamiętają też historii własnego kraju i roku 1940, kiedy to nasze rodzime jednostki wojskowe brały udział w wyzwoleniu tego kraju podczas inwazji Niemiec. Skierowana do Holandii polska 1 Dywizja Pancerna pod dowództwem generała Stanisława Maczka odnosiła ogromne sukcesy, a w czasie walk nie było ofiar w cywilach. Po wyzwoleniu ruch oporu przysięgał, że „wszyscy mają prawo do spoczynku na ziemi holenderskiej”, jednak nasi rodacy traktują te słowa chyba zbyt poważnie, bo wciąż opuszczają swoją ojczystą ziemię, by dożyć ostatnich dni na obczyźnie.