Nowy numer 39 (1/2018)

Najnowszy film

Facebook

wtorek, 09 maj 2017 15:10

Sport jako płaszczyzna kryzysów w XX wieku

Napisane przez Wojciech Micygała

Od początku swojego istnienia sport jako zjawisko społeczne wielokrotnie przenikał się z polityką. Starożytny zwyczaj zawieszania działań wojennych na czas Igrzysk Olimpij­skich, czyli instytucja ekecheiriji (pokoju bożego), jest ideałem, który trudno sobie wy­obrazić dzisiaj. Czy jest możliwe, aby to sport pokonał spory i waśnie, odsuwając je na dalszy plan? Przykłady Igrzysk Nowożytnych, a konkretniej tych z numerami VI – w 1916, XII – w 1940 i XII – w 1944, świadczą o tym, że w XX wieku zmagania olimpijskie ustępują tym na polach bitew. Minione stulecie obfitowało również w przypadki, które były za­przeczeniem szlachetnej idei współzawodnictwa, której założenia najcelniej ujął chyba baron Pierre de Coubertin: „Wznoszę kielich na cześć idei olimpijskiej, która przecięła za­mglone wieki jak wszechpotężny promień słońca i wróciła, żeby oświetlić próg XX wieku blaskiem nowej nadziei”.

Zdarzało się, że czas Igrzysk przypadał na mo­ment, w którym miał miejsce kryzys polityczny. Tak było na przykład w latach 1956 oraz 1968. Pod­czas zawodów w Melbourne świat wciąż jeszcze po­zostawał pod wrażeniem interwencji wojsk radziec­kich na Węgrzech. Dwanaście lat później, oprócz dramatycznego tła dla zmagań w Meksyku, jakim było rozjechanie przez czołgi Układu Warszawskie­go praskiej rewolucji, MKOl musiał się zmagać z problemem startu reprezentacji RPA oraz NRD w Igrzyskach.

Nowe kryzysy międzynarodowe były również kreowane na linii ZSRR–USA. Od kiedy Sowieci po raz pierwszy zdecydowali się wystawić repre­zentację olimpijską podczas Igrzysk w Helsinkach w 1952 r., aż do końca lat 80. wykorzystywali start w olimpiadzie do pokazania własnej wyższości nad Stanami Zjednoczonymi oraz całym blokiem kapita­listycznym. Apogeum wrogości zostało osiągnięte na początku ósmej dekady XX wieku i sprowadziło się do bojkotów Olimpiad w Moskwie i Los Angeles. Po upadku systemu dwubiegunowego, Igrzyska niestety nie pozbyły się cech niezdrowej, upolitycznionej rywalizacji między mocarstwami. Miejsce ZSRR za­jęły Chiny oraz Rosja.

Inne imprezy sportowe nie pozostają jednak w tyle za Igrzyskami. W ramach eliminacji do mundialu w 1934 Polska rywalizowała z Czechosłowacją – mecz rewanżowy został przez Polaków zbojkotowany z powodów politycznych. W latach siedemdziesią­tych wybuchła nawet tak zwana „wojna futbolowa” w Ameryce Środkowej między Salwatorem a Hon­durasem. Znane są również terminy: dyplomacja krykietowa oraz dyplomacja pingpongowa, które wyjaśnię nieco później.

W moim artykule postaram się pokrótce omówić przedstawione wyżej przykłady, które powinny po­móc w rozważeniu myśli zawartej w tytule mojego referatu. Czy sport można rozpatrywać jako płasz­czyznę kryzysów międzynarodowych w XX wieku? Jeżeli tak, to w jakim stopniu staje się on tylko jed­nym z elementów gry dyplomatycznej między pań­stwami, a w jakim zakresie potrafi generować nowe sytuacje zapalne?

Igrzyska Olimpijskie – tuba propagandowa

Już w 1909 roku Berlin został ogłoszony go­spodarzem Igrzysk VI Olimpiady. Coraz bardziej zaogniona sytuacja w Europie wskazywała jednak jednoznacznie, że idea olimpijska po raz pierwszy znalazła się na kursie kolizyjnym z wielką polity­ką. O ile zawody w Sztokholmie w 1912 roku uda­ło się przeprowadzić bez zakłóceń, to następna olimpiada już się nie odbyła. Chociaż niemal dwa miesiące po bitwie nad Marną, w listopadzie 1914 roku, przygotowania w Berlinie wciąż szły peł­ną parą, impreza została odwołana jesienią 1915 roku. Jest to kolejny dowód na to, że w świado­mości ówczesnych walki miały zakończyć się bły­skawicznie. Historia potoczyła się jednak inaczej, zawodów w 1916 roku nie było, a Niemcy, dopóki pełnię władzy w MKOl sprawował Pierre de Co­ubertin (czyli do 1925 roku), nie były zapraszane do wzięcia udziału w olimpiadzie. Ostatecznie, w 1931, przyznano prawo zorganizowania kolejnych XI Igrzysk Berlinowi. Wcześniej zawody zimowe miały odbyć się w Garmisch-Partenkirchen. Przy­gotowania do sportowego święta przebiegały rów­nolegle ze wzrostem zuchwałości w postępowa­niach reżimu w Niemczech. W obliczu uchwalenia Ustaw Norymberskich coraz częściej nawoływano do bojkotu Igrzysk, szczególnie w USA (gdzie na­wet 43% kibiców miało być zwolennikami takiego rozwiązania), Wielkiej Brytanii i Kanadzie. Hasła te zostały spacyfikowane przez ówczesnego szefa Amerykańskiego Komitetu Olimpijskiego, Avere­go Brundage'a.

Kilka miesięcy później milczący świat nie zare­agował na zajęcie przez Hitlera Nadrenii, a według niektórych źródeł Führer miał się ostatecznie zde­cydować na ten krok po tym, jak Francja nie zboj­kotowała Igrzysk w Ga-Pa. Jak napisał Guy Walters: „Nie ulegało wątpliwości, że zimowe igrzyska były dla niego (Hitlera – W. M.) niezmiernie istotne. Re­akcja francuskiej reprezentacji pozwoliła mu ocenić nastroje we Francji. Gdyby Francuzi nie przybyli na igrzyska, byłby mniej skłonny rzucić im wyzwanie. Przyjechali jednak, więc poważył się na to”.

Olimpiady, zarówno letnia, jak i zimowa, stały się wielkim świętem nazizmu. Jak pisze Władysław Minkiewicz: „Po każdym zwycięstwie niemieckiego sportowca odbywały się na stadionach polityczne manifestacje. Skandowano «Sieg heil, heil Hitler!». Na podawaną z głośników komendę widownia po­zdrawiała triumfatora, jeżeli był to Niemiec, unie­sieniem rąk w hitlerowskim pozdrowieniu. Później odzywał się głuchy łoskot werbli i pieśń Hitlerju­gend”. A skandować miał kto – potężny stadion olimpijski mógł pomieścić 110 tysięcy widzów, zaś pływalnia 18 tysięcy.

„Sport w komunizmie służy wykazywaniu wyż­szości komunizmu nad demokracją. Najprostszym zabiegiem wiodącym do tego jest zawsze pospoli­te oszustwo, polegające na przedstawianiu zawo­dowców jako amatorów”. W taki sposób została z kolei opisana rola sportu w rzeczywistości innego reżimu. Rywalizacja ZSRR i bloku wschodniego z krajami zachodnimi toczyła się na wielu płaszczy­znach – a sport był jedną z nich. Pierwszy raz, jak już wspomniałem, sportowcy z Kraju Rad zagościli na olimpijskich arenach w 1952 roku. Na wyraź­ne życzenie kierownictwa reprezentacji ZSRR za­wodnicy z całego bloku wschodniego zamieszkali w osobnej wiosce olimpijskiej. Już wtedy wielkie emocje wzbudzała rywalizacja sportowców z obu wrogich obozów, z zainteresowaniem śledzono ta­belę medalową, a każda wygrana sportowca z pań­stwa demokracji ludowej była odnotowywana przez prasę, tak jak robił to „Przegląd Sportowy”. Spor­towcy zachodni nie pozostawali dłużni: „Pokonanie Związku Radzieckiego nie było tym samym, co zwy­ciężenie jakiegoś przyjaznego państwa, jak Austra­lia” - miał powiedzieć Amerykanin Bob Mathias po wygranej w dziesięcioboju.

Sport jako przedłużenie polityki

W październiku 1933 roku, reprezentacja Polski w piłce nożnej rozegrała pierwszy mecz elimina­cyjny do Mistrzostw Świata w 1934 roku. W War­szawie biało–czerwoni ulegli jedenastce czecho­słowackiej 1:2, co stawiało naszą kadrę przed nie lada wyzwaniem w rewanżu, który miał się odbyć w kwietniu w Pradze. Czesi wobec olbrzymiego zainteresowania meczem pospiesznie rozbudowy­wali stadion Sparty. Obiekt nieoczekiwanie spło­nął na kilka dni przed meczem zaplanowanym na niedzielę, 15 kwietnia. Jakby tego było mało, 12 kwietnia MSZ odmówiło wydania Polakom pasz­portów na wyjazd do Czechosłowacji. W krajowej prasie ukazały się tylko tego typu krótkie komuni­katy: „W związku z odwołaniem wyjazdu polskich piłkarzy należy nadmienić, że polskie władze spor­towe stanęły na stanowisku, że mecz ten w obec­nych warunkach politycznych nie może dojść do skutku. Stanowisko to znalazło potwierdzenie na­szych władz kompetentnych, które odmówiły wydania paszportów na wyjazd do Czechosłowacji. Polski Związek Piłkarski zawiadomił o tym władze sportowe Czechosłowacji, zobowiązując się jedno­cześnie do pokrycia strat wynikłych z niedojścia do skutku zawodów i zrezygnował z wyników me­czu”. Ten lakoniczny fragment tekstu, zamiesz­czony w IKC-u pod nagłówkiem „Powody zakazu”, na dobrą sprawę niewiele nam mówi. Pojawiają się tylko enigmatyczne sformułowania dotyczące „obecnej sytuacji politycznej”, prasa natomiast poświęca sporo miejsca reakcjom w Czechosło­wacji. „Nowiny Codzienne” zamieszczają w wyda­niach z 13 i 14 kwietnia obszerne przedruki z pra­sy południowego sąsiada, informują też o zakazie wydanym przez polskie MSZ śpiewakom, którzy mieli udać się na festiwal Śmetany oraz Dworzaka. IKC zauważa, że Praga jest nawet gotowa zerwać wszelkie kontakty sportowe z Polską.

Cała ta sytuacja wydaje się bardzo tajemnicza i można próbować ją powiązać ze spotkaniem Józefa Becka z dyplomatami węgierskimi (a jak wiadomo, kilka miesięcy wcześniej Czechosłowacja weszła w skład Małej Ententy, która skierowana była przeciw Madziarom). Również IKC z 12 kwietnia zamiesz­cza obszerny artykuł na temat trudnej sytuacji mniejszości polskiej na Zaolziu. Nie jest tajemnicą, że głównie status ziem nad Olzą kładł się cieniem na relacjach Warszawy z Pragą przez cały okres międzywojnia. Ciężko jednak wytłumaczyć nagłą ofensywę antyczeską polskiego MSZ, która miała miejsce w kwietniu 1934 roku.

Ciekawym przypadkiem przekładania się kryzy­sów politycznych na sferę sportową jest również bliższy naszym czasom kazus Izraela. W momen­cie powstania, w 1948 roku, Państwo Izrael po­siadało już godne uwagi tradycje sportowe, nie może zatem dziwić fakt, że niedługo po ogłosze­niu niepodległości odnowił swoją działalność Izraelski Komitet Olimpijski, a we wrześniu 1948 swój pierwszy mecz rozegrała kadra niepodległe­go Państwa Żydowskiego. Na sytuację rodzącego się ruchu sportowego w Izraelu rzutowała jednak bezpośrednio polityka, a łatwo to prześledzić na przykładzie losów reprezentacji piłkarskiej tego kraju. Z uwagi na toczący się konflikt arabsko–ży­dowski większość krajów muzułmańskich odma­wiała rozgrywania meczów z drużyną Izraela. Do­prowadziło to nawet do tak groteskowej sytuacji jak ta, która miała miejsce podczas kwalifikacji do szwedzkiego mundialu w 1958. Po kolei Turcja, Indonezja, Egipt i Sudan odmówiły gry z zespołem Izraela, który miał zagrać na mistrzostwach... bez jednego kopnięcia piłki! Ostatecznie FIFA zorga­nizowała specjalny baraż, w wyniku którego na drodze Izraela stanął zespół walijski (co ciekawe, był to jedyny awans tej reprezentacji do turnieju finałowego).i Ostatecznie Izrael został wyrzucony z Azjatyckiej Konfederacji Piłkarskiej w 1974 roku, po wojnie Jom Kippur. Implikowało to powstanie dziwacznej sytuacji. Izrael grał w kwalifikacjach gościnnie w turnieju europejskim (1982) oraz w turniejach Oceanii (1986, 1990). Ostatecznie, od 1994 roku, Izrael jest pełnoprawnym członkiem UEFA.

Gdy polityka dotyka zwykłych sportowców

Późna jesień 1956 roku przyniosła kolejny prze­jaw głębokiego kryzysu w jakim znajdowały się kraje bloku komunistycznego. Po dojściu do władzy Imre Nagy zaczął czynić radykalne kroki zmierzające do wyrwania Węgier z orbity wpływów radzieckich. Madziarska rewolucja została jednak brutalnie stłu­miona przez Sowietów, a władzę w Budapeszcie objął twardogłowy komunista, Janos Kadar. Kilka­naście dni po tych dramatycznych wydarzeniach w Melbourne rozpoczęły się XVI Igrzyska Olimpijskie. Blok wschodni, zachowując oczywiście pozory nor­malności, wziął udział w Igrzyskach, a część spor­towców węgierskich znajdowała się już w Australii lub w drodze do niej, gdy w Budapeszcie rozgrywały się dramatyczne epizody powstańcze. W akcie soli­daryzmu z Węgrami po pierwszym dniu zawodów wioskę olimpijską opuściła reprezentacja Hiszpa­nii, rządzonej przez generała Franco. Publiczność podczas zawodów gorąco dopingowała Madziarów, zawodników sowieckich bardzo często wygwizdu­jąc. Węgrom, mimo fatalnej sytuacji w kraju, udało się zdobyć podczas Igrzysk aż 26 medali, w tym 9 złotych. Można zaryzykować jednak twierdzenie, że najlepiej smakował triumf w piłce wodnej, w której to w przedostatnim dniu zawodów udało się ograć reprezentację radziecką aż 4:0. Mecz ten przeszedł jednak do legendy jako „krew w wodzie”. Po tym jak Węgrzy wysforowali się na prowadzenie, rozpoczęła się ostra walka, a reprezentant ZSRR, Walentin Pro­kopow, mocno uderzył Ervina Zadora, któremu rozbił łuk brwiowy. Woda w basenie stała się czerwona. Publiczność oszalała, a piłkarze sowieccy musieli opuszczać pływalnię pod eskortą policji.

Trudno się dziwić, że „Przegląd Sportowy nie wspominał o tych wydarzeniach, a ograniczył się je­dynie do krótkiej notki: „40 Węgrów na razie zostaje w Australii. Przewodniczący węgierskiej reprezenta­cji olimpijskiej, Hegyi Gyula, w wywiadzie udzielo­nym przedstawicielowi United Press oświadczył, że około 40 członków olimpijskiej reprezentacji Wę­gier zamierza nie wracać w najbliższej przyszłości do kraju. Znajduje się wśród nich m.in. rekordzista świata na 1500 m, biegacz Tabori, pływak Tumpek i drużyna piłki wodnej”. Faktycznie, spośród 150 osób z reprezentacji blisko trzecia część nie wróciła już ni­gdy do ojczyzny.

Dwanaście lat później, ponownie w Europie Środ­kowej, doszło do przerażających scen - tym razem w Czechosłowacji. Pod kierownictwem Alexandra Dubceka nad Wełtawą zaprowadzano nowe porząd­ki, które zaniepokoiły władze ZSRR i innych państw Układu Warszawskiego. Dorobek praskiej wiosny został ostatecznie przekreślony przez siły państw de­mokracji ludowej, które w nocy z 20 na 21 sierpnia rozpoczęły realizację operacji „Dunaj”. Na wyraźne sugestie, aby wykluczyć ZSRR z igrzysk, Avery Brun­dage, wtedy już szef MKOl, powiedział, że „(…) jeżeli każde naruszenie praw człowieka przez polityków miałoby się kończyć zakazem startu w imprezach sportowych, trzeba by było zapomnieć o wszelkich zawodach międzynarodowych”.

Podczas rywalizacji sportowej w gimnastyce na odbywających się kilka tygodni później igrzyskach w Meksyku wielkie sukcesy odniosła Vera Caslavska, reprezentantka Czechosłowacji, która zdobyła aż sześć medali (cztery złote i dwa srebrne). W każdej konkurencji pozostawiła w tyle rywalki z ZSRR, za­chowując się godnie i dziękując im za każdym razem za sportową rywalizację. Podczas dekoracji medalo­wej, ostentacyjnie odwracała jednak głowę od flagi sowieckiej, co było jasnym gestem. Publiczność wspierała ją w trudnym dla jej ojczyzny i jej samej okresie. Podczas trwania igrzysk Caslavska wzięła ślub w meksykańskiej katedrze El Zocalo z Josefem Odlozilem (ósme miejsce w biegu na 1500 m), a na placu przed świątynią zebrało się około 10 tysięcy fanów.

Bojkoty Igrzysk

Pomijając groteskowe wręcz rezygnacje z udzia­łu w Igrzyskach, takie jak wycofanie się Korei Pół­nocnej na kilka godzin przed ceremonią otwarcia zawodów w Meksyku (przeszkadzała wtedy nazwa reprezentacji narzucona przez MKOl, czyli „Korea Północna”, kierownictwo naciskało, aby sportowcy występowali pod szyldem „Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej”), trzy bojkoty z lat 1976, 1980 i 1984 postawiły ruch olimpijski pod ścianą, a ideę igrzysk pod znakiem zapytania, ponieważ z udziału w zawodach zrezygnowała większa grupa państw.

W Montrealu w 1976 udziału w zawodach nie wzięło aż 27 państw, głównie afrykańskich, między innymi Kenia, Nigeria, Tanzania, ale również Egipt czy Irak. Powodem tego bojkotu było stanowisko MKOl wobec zjawiska apartheidu w RPA. Co praw­da kraj ten nie należał wówczas do „rodziny olimpij­skiej”, lecz sprawą kluczową były kontakty sportowe Nowej Zelandii z RPA. Niedługo przed olimpiadą oba kraje rozegrały serię spotkań w rugby, co było jawnym naruszeniem ostracyzmu, jakiemu poddana była Południowa Afryka. Państwa z Czarnego lądu żądały wyrzucenia z Igrzysk Nowej Zelandii, na co przedstawiciele MKOl odrzekli, że przecież rugby nie jest sportem olimpijskim.

Pod koniec grudnia 1979 roku wojska ZSRR zaata­kowały Afganistan, co było wyraźną klęską idei De­tente. Jimmy Carter, prezydent USA, zapowiedział, że „wolny świat musi pokazać ZSRR, kto jest global­nym sumieniem”. W obliczu zbliżających się wybo­rów rozpoczęło się granie występem Amerykanów na Olimpiadzie, która w 1980 roku miała się odbyć w Moskwie. Nie zdając sobie sprawy z tego, ile czasu zajmuje przygotowanie Igrzysk, niektórzy przedsta­wiciele Stanów Zjednoczonych żądali przeniesienia zawodów, czy nawet ustalenia stałego miejsca ich przeprowadzania. Niezłomny okazał się jednak lord Michael Killanin, szef MKOl. Mimo że aż 65 krajów odrzuciło zaproszenie do Moskwy, zawody zosta­ły rozegrane, a brali w nich udział między innymi brytyjscy sportowcy, którzy nie zastosowali się do prośby premier Thatcher, proponującej im pójście w ślady USA. Za Atlantykiem Carter nie pozostawił sportowcom możliwości demokratycznego wyboru.

Gospodarz kolejnej olimpiady został ujawniony już przed rokiem 1980 i jasnym było, że Sowieci będą potrzebować tylko pretekstu do odwetu. Mimo że podczas zimowych igrzysk w Sarajewie stosun­ki ZSRR–USA prezentowały się jako poprawne, w maju 1984 Politbiuro podjęło decyzję o odwołaniu przyjazdu reprezentacji sowieckiej do Los Angeles na Igrzyska XXIII Olimpiady. Jako oficjalny powód przedstawiono obawę przed tym, że sportowcom ze wschodu nie będzie zapewnione odpowiednie bez­pieczeństwo podczas zawodów, a winę za to zrzu­cono na bliżej nieokreślone działania administracji Reagana. Z bojkotu wyłamały się Jugosławia, Ru­munia i ChRL, która wystąpiła na Igrzyskach pierw­szy raz od 1952 roku. Ogółem do Miasta Aniołów nie poleciało zaledwie 15 państw, jednak nieobecność silnych kadrowo ZSRR, NRD, Węgier i Polski spo­wodowała, że po raz drugi z rzędu zawody były „ka­dłubowe”.

Wojna Futbolowa

Jako reporter PAP, Ryszard Kapuściński przeby­wał w lecie 1969 roku w Ameryce Środkowej, gdzie był świadkiem wybuchu walk między Salwadorem a Hondurasem. Wrogość pomiędzy oboma krajami wzrastała od kilku lat. Mały powierzchniowo Salwa­dor (21 tys. km2) zamieszkiwało pod koniec lat 60. około 5 milionów ludzi. Sąsiadujący z nim Hondu­ras (112 tys. km2), połowa mniej. Od lat kwitła niele­galna emigracja w wiadomym kierunku, której kres miała położyć reforma rolna przeprowadzona przez władze Hondurasu. W jej wyniku blisko 300 tys. chłopów pochodzenia salwadorskiego miało wrócić do ojczyzny. Miejscowy rząd oczywiście odmówił.

Cały kryzys nałożył się na mecze eliminacyjne do Mistrzostw Świata, które miały odbyć się w 1970 w Meksyku. Pierwsze spotkanie w Tegucigalpie zakoń­czyło się wygraną gospodarzy 1:0 i skandalicznym zachowaniem publiczności. W akcie rozpaczy po po­rażce swojej drużyny 18-letnia Amelia Bolanios po­pełniła samobójstwo, co rozpoczęło falę patriotycz­nego uniesienia, którego kulminacją był jej pogrzeb. Podczas meczu rewanżowego rozgrywanego w Sal­wadorze, drużynę Hondurasu eskortować na sta­dion musiały jednostki Dywizji Zmechanizowanej. Tam czekało prawdziwe piekło. Na maszt zamiast flagi Hondurasu wyciągnięto starą szmatę. Mecz za­kończył się wygraną gospodarzy 3:0, a dwoje kibi­ców-gości poniosło śmierć. W rzeczywistości walki na froncie rozpoczęły się już późnym popołudniem poprzedniego dnia, a sama wojna, choć krótka (inna jej nazwa to „wojna stu godzin”), spowodowała śmierć od 2 do 6 tysięcy ludzi.

Próba rekapitulacji

Jak widać sport i polityka przeplatają się wza­jemnie w wielu miejscach, niektórzy twierdzą na­wet, że z Aktu Końcowego KBWE z 1 sierpnia 1975 można bezpośrednio wyprowadzić stwierdzenie, że sport jest jedną z płaszczyzn stosunków mię­dzynarodowych. Jak bowiem można inaczej inter­pretować sformowanie znajdujące się w jednym z artykułów: „rozszerzanie istniejących więzów i współpracy w dziedzinie sportu między Państwa­mi uczestniczącymi w Konferencji w oparciu o ogólne przyjęte międzynarodowe zasady, przepisy i praktyki”.

Czasem zdarza się również, że sport bywa wy­korzystywany do poprawy stosunków między­narodowych. Słynna dyplomacja pingpongowa oraz mniej znana dyplomacja krykietowa są tu­taj najlepszymi przykładami. Tego typu zabiegi polegają na tym, że w przypadku braku oficjal­nych relacji dyplomatycznych kontakty między dwoma państwami mają miejsce podczas imprez sportowych. W przypadku dyplomacji pingpon­gowej chodziło o wydarzenie z 1971, kiedy to po mistrzostwach świata w tenisie stołowym, które odbywały się w Tokio, reprezentacja amerykań­ska wraz z delegacją zostały zaproszone do Pań­stwa Środka na serię meczów towarzyskich. Za­inicjowało to odwilż w stosunkach dwustronnych, której ukoronowaniem była rok później wizyta Richarda Nixona w Chinach. Wszystkie te wyda­rzenia odbywały się przy braku oficjalnych relacji Pekin–Waszyngton.

Pamiętając o tym pozytywnym aspekcie należy jednak przyjąć, że sport i polityka nie zajmowały w XX wieku równorzędnej pozycji. W stosunkach międzynarodowych, jak pokazałem w moim refe­racie, sport wielokrotnie przegrywał ze względami politycznymi. Nierzadko bywał też polem rywa­lizacji, czy też potęgował napięcia. W dobie nara­stającej komercjalizacji sportu, a także kolejnych przykładów upolityczniania zawodów (Igrzyska w Pekinie, mecze międzypaństwowe Armenii z Azer­bejdżanem), należy z pewnością stwierdzić, że ten­dencja, której byliśmy świadkami w XX wieku, nie ulegnie zmianie.

1. Trudno zrozumieć, dlaczego właśnie Walia, która uległa Czechosłowacji w kwalifikacjach europejskich, otrzymała prawo gry w tym barażu. Dużo bliżej awansu była na przykład reprezentacja Polski, która przegrała rywa­lizację o mundial w dodatkowym meczu z ZSRR. Na początku wyznaczono nawet Belgię (która miała najwięcej punktów ze wszystkich wicemistrzów grup), jednak po jej rezygnacji... odbyło się losowanie.

Więcej w tej kategorii: Rola Kościoła w Polsce »